Idea pracy przez cztery dni w tygodniu od lat budzi emocje. Dla wielu brzmi jak wymarzona poprawa równowagi między życiem zawodowym i prywatnym. Jednocześnie jest to temat silnie upolityczniony, przez co łatwo traci się z oczu najważniejsze pytanie: jak w praktyce zaprojektować czterodniowy tydzień pracy tak, aby był korzystny zarówno dla pracowników, jak i dla organizacji? Od tego zależy, czy stanie się on realną przewagą konkurencyjną na rynku pracy.

W publicznych wypowiedziach rzadko się precyzuje, jaki model czterodniowego tygodnia pracy ma się myśli. A różnica między nimi jest bardzo istotna .
Pierwszy wariant to praca przez cztery dni po 8 godzin. W praktyce oznacza to niepełny etat i skrócenie czasu pracy z 40 do 32 godzin tygodniowo. Drugi, znacznie częściej rozważany przez organizacje, to skompresowany tydzień pracy, czyli cztery dni po 9 godzin lub więcej. Pracownik zyskuje dodatkowy dzień wolny, ale jego zmiany stają się dłuższe i bardziej obciążające.
To właśnie ten drugi model budzi najwięcej wątpliwości. Wymaga on starannego zaplanowania obciążenia pracą, długości zmian, dopasowania poziomu obsady w organizacji oraz struktury komunikacji wewnętrznej. Bez tego skutki mogą być odwrotne do zamierzonych.
Zwolennicy czterodniowego tygodnia pracy podkreślają jego potencjalny wpływ na zmniejszenie ruchu drogowego dzięki ograniczeniu liczby dojazdów. Krótszy tydzień pracy jest przedstawiany także jako narzędzie zwiększające zatrudnienie, ponieważ powstające luki w grafiku mogą wymagać zatrudnienia dodatkowych osób. Często mówi się również o poprawie równowagi między życiem zawodowym i prywatnym, szczególnie w przypadku rodzin z dziećmi.
Warto jednak zauważyć, że argumenty te odnoszą się głównie do idealnie zaprojektowanych rozwiązań, które w praktyce nie zawsze są tak łatwe do osiągnięcia. Kompresja czasu pracy generuje również wyzwania, o których rzadko wspomina się publicznie.
To z punktu widzenia organizacji ujawniają się największe różnice między teorią a praktyką. Doświadczenia z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych pokazują, że skompresowany tydzień pracy najlepiej sprawdza się tam, gdzie pozwala wydłużyć realny czas działania przedsiębiorstwa, na przykład z 40 do 45 godzin tygodniowo.
Jeśli nie ma takiej potrzeby, wprowadzenie 4×9 może okazać się kosztowne i nieefektywne. Wszystko zależy od tego, jak wygląda zapotrzebowanie na pracę w ciągu dnia oraz jak skonstruowany jest grafik.
Warto przyjrzeć się dwóm modelom, które w praktyce wywołują zupełnie różne skutki.
Model A to podejście oparte na rotacji wolnych dni. Dzięki temu obsada rozkłada się równomiernie, a firma unika zarówno nadmiaru pracowników jednego dnia, jak i niedoboru w inne.
Model B, zwany potocznie Pink Friday, polega na tym, że większość osób ma wolne piątki. Skutkiem jest przepełnienie w środku tygodnia i bardzo niska obsada w piątki. W wielu organizacjach prowadzi to do spadku efektywności i wzrostu stresu w zespołach pracujących w dni najmniej obsadzone.
Model C, dotyczy zbudowania takiego modelu dla harmonogramów czasu pracy, że personel ma wolne dni rotacyjnie. Czasem, pracownik ma wolny poniedziałek, czasem środę a czasem piątek. Zmniejszenie obsady danego dnia, nie powoduje postojów w obsłudze organizacji, ale daje pracownikom większą elastyczność i jednocześnie możliwość pracy 4 dni w tygodniu.
To, jaki model wybierze organizacja, wpływa bezpośrednio na jej produktywność, jakość usług i koszty operacyjne. Sama kompresja czasu pracy nie jest więc problemem, ale niewłaściwe jej wdrożenie już tak.
Dodatkowy dzień wolny jest głównym powodem, dla którego system 4×9 cieszy się popularnością. Jednak codzienna praktyka pokazuje, że długie, dziewięciogodzinne zmiany są dla wielu osób męczące. Po pracy pozostaje mniej energii na obowiązki domowe i odpoczynek, co powoduje, że realna jakość czasu wolnego spada.
Pracownicy opisują czasem ten stan jako funkcjonowanie w trybie tunelowym, czyli poczucie, że przez cztery dni tygodnia robią wyłącznie jedno: pracują. Dopiero piątek lub inny dzień wolny daje oddech, ale jego wartość bywa mniejsza, jeśli pierwsze godziny służą jedynie regeneracji.
Paradoksalnie także ci, którzy liczą na lepsze pogodzenie życia zawodowego i rodzinnego, mogą się rozczarować. O ile dodatkowy dzień wolny zmniejsza liczbę dni, w których potrzebna jest opieka nad dziećmi, o tyle długie zmiany sprawiają, że rodzice mają niewiele czasu dla dzieci w dni robocze.

Poniżej przedstawiamy rozszerzoną listę najważniejszych obszarów do analizy. Każdy z nich może przesądzić o powodzeniu lub porażce projektu.
Ze względu na wysoką wrażliwość na sposób wdrożenia i duże ryzyko zakłóceń, system 4×9 nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem dla całej organizacji. Jako benefit indywidualny sprawdza się znacznie lepiej. Pozwala wtedy dostosować długość i rytm pracy do charakteru zadań konkretnego pracownika i uniknąć problemów, które pojawiają się przy wdrożeniach globalnych.

Ciekawym rozwiązaniem jest system czterech 8-godzinnych dni, w którym pracownicy pracują 32 godziny tygodniowo, a brakujące 4 godziny są przeznaczane do wykorzystania w okresach wzmożonego obciążenia. Dzięki temu:
Model ten można dowolnie kształtować w zależności od cyklu działalności, sezonowości czy specyfiki zespołu. W praktyce bywa on bardziej ergonomiczny i stabilny niż skompresowany tydzień pracy.
Czterodniowy tydzień pracy jest rozwiązaniem atrakcyjnym i nośnym medialnie, ale jego wdrożenie wymaga rzetelnej analizy i odpowiedniego projektowania. W dobrze zaplanowanej formie może poprawić jakość pracy, zwiększyć satysfakcję pracowników i wzmocnić markę pracodawcy. W źle zaprojektowanej może natomiast prowadzić do problemów operacyjnych, spadku efektywności i pogorszenia dobrostanu zespołów.
Najważniejsze jest więc nie to, czy firma wprowadzi czterodniowy tydzień pracy, lecz jak go zaprojektuje i dopasuje do swoich realiów.